UWAGA - Mikromutanci!

KLESZCZE I COŚ JESZCZE

UWAGA -  Mikromutanci!

Proces ewolucji, jako proces dostosowania organizmu do nowych warunków życia trwa nieprzerwanie cały czas. Jednak w chwili obecnej nie jest on  tak jaskrawie wyrażony, i  dający się  łatwo zauważyć. Lecz istnieje dowód na współcześnie przebiegającą  mutację i adaptację, o którym porozmawiamy w tym artykule.

Nasza klinika weterynaryjna powstała w roku 1989 r. W ciągu 24 lat praktyki, mamy do czynienia z wieloma nietypowymi chorobami, i co roku otrzymujemy dar od natury, nową chorobę. W tym roku naszą pierwszą niespodzianką, był długo nam znany wróg, który zmienił swój wygląd.

 Wielu właścicielom psów znana jest  choroba zwana piroplazmozą lub babeszjozą. I na pewno oni sami mogli by wiele napisać na ten temat.

Jednak z przykrością należy stwierdzić, że pomimo wzrostu świadomości społecznej popartej dynamicznie rozwijającą się profilaktyką częstotliwość jej występowania nie zmniejsza się . Wręcz odwrotnie piroplazmoza ogarnia coraz to nowe rejony Polski i Europy. Z powagą należną problemowi należy również przyznać, że mimo wysiłków firm farmaceutycznych i służb weterynaryjnych , wydawanych milionów euro na badania, choroba ciągle jest o krok przed zwalczającym ją służbami i  gotowa jest sprawić kolejną niemiłą niespodziankę.

Odpowiedzialne za ten problem są zdolności adaptacyjne kleszczy przenoszących zabójczego jednokomórkowca jakim jest ….Babesia canis .

Stosowane środki profilaktyczne wywołują u kleszczy konieczność ciągłej adaptacji do nowych warunków bytowania. Oznacza to, że  pasożyt przestaje być wrażliwy na stosowane przeciwko niemu preparaty, można powiedzieć nabywa swoisty immunitet. Dlatego potrzebna jest stała kontrola efektywności preparatów przeciwkleszczowych.  Taką obserwację – badanie z łatwością może przeprowadzić lekarz weterynarii.  Ponieważ w  ciągu kilku dni może on zebrać odpowiednia liczbę danych  statystycznych  od swoich pacjentów na temat preparatów, które były stosowane u psów i jakie były tego efekty.

Skuteczna profilaktyka przeciwkleszczowa – to w dziewięćdziesiąt procent szans na zabezpieczenie naszych podopiecznych przed skutkami piroplazmozy.

Wiemy przecież, że lepiej chorobie przeciwdziałać, aniżeli ją leczyć. Tym bardziej że w ostatnim czasie coraz częstszymi stały się przypadki kiedy przebiegowi choroby towarzyszyły objawy nietypowe, co bardzo utrudnia postawienie diagnozy i wybór właściwej terapii. Coraz częściej występujące objawy atypowe, charakterystyczne dla pierwszej fazy zakażenie pierwotniakiem są zwodnicze dla niedoświadczonego lekarza i utrudniają mu wybór właściwej techniki diagnostycznej, bez której zdefiniowanie przyczyny oraz stopnia zastosowania choroby nie jest możliwe.

Babesia canis to  „przeciwnik”  podstępny, wyrafinowany i wymagający. Dlatego powierzenie zdrowia naszego czworonożnego przyjaciela jedynie "fachowemu oku" nieuzbrojonemu w mikroskop i inne sprzęty diagnostyczne jest wysoce ryzykowne a wręcz ……………. niedopuszczalne!

Potwierdzeniem dla tych słów niech będzie opis ciekawego przypadku z naszej praktyki. Przyjęcie pacjenta prowadziła lek wet. Marta Likus, która tak go opisała:

29.04.2014   do naszej kliniki zgłosił się  właściciel dwunastoletniego psa, mieszańca - który od pięciu dni leczył psa w innym zakładzie bez wyraźnych efektów. Objawy chorobowe u zwierzęcia były niejednoznaczne i niesymptomatyczne a w związku z bolesnością stawów zwierzęciu, jako starszemu wiekiem psu zaordynowano terapię przeciwzapalną i ogólnie wzmacniającą. Niestety nie wykonano żadnych badań dodatkowych a  stan zdrowia zwierzęcia stopniowo się pogarszał .

W trakcie  wywiadu przeprowadzonego w naszej klinice ustalono, iż właściciel wraz z psem spędził tydzień wcześniej kilka dni  w centralnej Polsce –  a więc w rejonie gdzie piroplazmoza występuje bardzo często.  Informacja ta , czas jaki upłynął od powrotu psa do domu  wraz z zanotowanymi objawami skłoniło nasz zespół do przeprowadzenia szeregu badań. W badaniu klinicznym stwierdzona została żółtaczka, pogłębiony i przyśpieszony oddech . Właściciel informował o zmianie koloru moczu psa na pomarańczowy. W badaniu USG stwierdzono cechy zapalenia kory nerek oraz ściany pęcherza moczowego wraz ze zmianą echa moczu. Badanie fizykalne moczu ujawniło obecność w nim czerwonych ciałek krwi oraz hemoglobiny. Wyniki te skłoniły zespół do podjęcia dalszych badań. Pobrano krew i wykonano barwienia poszukując przyczyny choroby.

Po półgodzinnym badaniu mikroskopowym postawiono ostateczny werdykt……. PIROPLAZMOZA !!!!!

 

 Babesia canis

„Na końcu badań wszystko  stanęło się jasne, ale dzięki przeprowadzonym badaniom , ponieważ nawet dla mnie… doświadczonego lekarza symptomy choroby były nietypowe. Szczerze mówiąc, w ciągu trzydziestu lat praktyki weterynaryjnej, po raz pierwszy oglądałem takie objawy choroby. ” … mówi Prof. dr hab. Roman Aleksiewicz, właściciel naszej kliniki.

Biorąc pod uwagę wiek zwierzęcia, teoretyczny czas jaki upłynął od momentu ukąszenia, zaawansowanie rozprzestrzenienia pasożyta we krwi, stopień destrukcji układu czeronokrwinkowego, uznano stan zwierzęcia jako ciężki a jego życie realnie zagrożone. Od razu rozpoczęto intensywną terapię skierowaną na odbudowę sił zwierzęcia oraz eliminacje zabójczego pasożyta. Mimo zastosowania wszelkich dostępnych i zalecanych środków farmakologicznych stan zwierzęcia nie polepszał się . Przyczyna była jednoznaczna i jasna. Wiek i możliwości regeneracyjne psa były słabe. Dodatkowo czas trwania choroby robił swoje. Widząc ograniczone efekty leczenia podjęto wieczorem tegoż  samego dnia decyzje o konieczności przetoczenia krwi. Jak się okazało była to jedyna i słuszna decyzja. Utrata czerwonych krwinek, która towarzyszy chorobie zdecydowanie ograniczała możliwość powrotu zwierzęcia do zdrowia. Po podaniu krwi stan zdrowia psa zaczął się stabilizować. Ważna w tym wszystkim była postawa właściciela, człowieka zakochanego w swoim pupilu i gotowego na wiele poświęceń. Bez jego zaangażowania na pewno Cobiego nie było z nami. Leczenie trwało sześć dni. Proces zdrowienia psa przebiegał  długo, ale w dobrym kierunku i zakończył się szczęśliwie.

Historia znalazła zwój Happy End – ale czy tak jest zawsze ?? Niestety nie !!

W praktyce weterynaryjnej, trudno  jest czasami nakłonić właściciela zwierzęcia  do dopełnienia całości terapii. Głównie dlatego, że będąca w nieświadomości o  możliwych reakcjach organizmu na niektóre leki, duża część właścicieli po prostu bierze  to za pogorszenie na tle terapii i odmawia leczenia. Zaprzestają oni stosowania "szkodliwych" ich zdaniem preparatów, naruszając tym samym ciąg leczenia i burząc jego schemat. W wyniku takich działań  terapia okazuje się nie efektywną a właściciel traci zaufanie do leczącego doktora podejrzewając go o niefachowość. Warto pamiętać, że organizm  to skomplikowany łańcuch chemicznych i fizycznych procesów, które należy śledzić w trakcie stawiania diagnozy, bez którego nie można zalecić skutecznej terapii.

Jednak, na szczęście dla psa w tym przypadku  właściciel nie popełnił tego błędu, który mógł jego podopiecznego kosztować życie i precyzyjnie zastosował się do zaleceń.

Stało się to możliwym tylko dzięki dokładnie wykonanym badaniom i rzetelnie przemyślanej terapii. Opierając się na powyższym przykładzie warto raz jeszcze zaapelować do właścicieli zwierząt : nie ryzykujcie „leczenia” bez postępowania diagnostycznego. „Oszczędność” kosztem zdrowia podopiecznego to zawsze podwójnie wydane pieniądze.

Dziękuję za informacje PIROPLAZMOZA